Nagłówek reklamowy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata 50.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata 50.. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 czerwca 2014

"Myślenie ma kolosalną przyszłość" - praca zbiorowa

     W dzisiejszym odcinku prezentuję zbiorek, zawierający wybrane skecze, przedstawienia i piosenki Studenckiego Teatru Satyryków z Warszawy, z programów wystawianych w latach 1954-1957. Wyszperany za złotówkę na bibliotecznej wyprzedaży, skusił mnie oryginalną okładką i ciekawą na pierwszy rzut oka treścią. Poza tym, jak wiadomo, ukulturalniania się nigdy za wiele. Tak więc postanowiłem dać szanse tej niemłodej już przecież książeczce.
     Zacznijmy od plusów - największym jest chyba wstęp, z którego możemy poznać historię STS-u, docenić pasję tych ludzi, którzy absolutnie za darmo, po godzinach, na przekór trudnościom obiektywnym i mniej obiektywnym, sprawili, że pomysł teatralny się zmaterializował. Takie oddolne inicjatywy zawsze warto docenić i pochwalić. Da się także znaleźć przynajmniej kilka ciekawych tekstów - biurokracja jako obiekt satyry nadaje się zawsze i wszędzie, wyśmiewanie "kameleonizmu" politycznego, czy nadmiernej ideologizacji w życiu codziennym, obłudy i hipokryzji - również. Po przeczytaniu skeczu przedstawiającego "trudną" dolę agitatorów w zacofanych wsiach, miałem nadzieję, że reszta książki będzie prezentować poziom przynajmniej nie gorszy, co zapewniłoby mi sporą dawkę uśmiechu na podróż pociągiem. Ale...
     No właśnie, jest ale. Większa część tekstów, przynajmniej moim zdaniem, nie najlepiej znosi próbę czasu. Coś, co mogło być (i prawdopodobnie było) przyczyną licznych salw śmiechu, kiedy było wystawiane na scenie w latach 50., w obecnych, zupełnie odmiennych realiach, do tego pozbawione całej otoczki scenicznej, wywołuje co najwyżej lekki uśmiech od czasu do czasu, a częściej - chęć przekartkowania paru stron przy nieco dłuższych skeczach. I raczej nie wynagrodzą tego teksty piosenek Agnieszki Osieckiej czy Andrzeja Jareckiego - choć akurat im nie ma czego zarzucić.
     Być może spodziewałem się za dużo, być może w tamtych czasach wpływ cenzury był jeszcze zbyt przemożny, by pozwolić w pełni się rozwinąć studenckim talentom z Warszawy. W każdym razie książka nie dała rady mnie porwać, rozśmieszyć, wyjąć z pociągu i przenieść na widownię teatru. Ale to - mnie. Komuś innemu, jak najbardziej, może przypaść do gustu.

poniedziałek, 10 marca 2014

"Jesienna miłość" - Nicholas Sparks

     Książka-wspomnienie. Blisko 60-letni człowiek przenosi się, niczym wehikułem czasu, do lat swej szkolnej młodości i snuje opowieść o swojej pierwszej - i jedynej zresztą - miłości. Historia mogłaby się przydarzyć wszędzie i jej uniwersalność jest dużą zaletą. Dzięki temu łatwiej się wczuć w sytuację Landona Cartera, syna jednego z kongresmenów Karoliny Północnej.
     Landonowi niczego nigdy specjalnie nie brakowało i żyło mu się dostatnio - choć ceną za to był niestety permanentny brak ojca w domu i, w pewnym stopniu brak możliwości samodzielnego podejmowania decyzji życiowych. Jeden z takich przypadków, jak się potem okazało, miał zaważyć na całym jego życiu. Landon został zmuszony do wzięcia udziału i wygrania wyborów na przewodniczącego szkolnego samorządu. Co za tym idzie, jako osoba funkcyjna, nie miał wyboru i musiał iść na bal na rozpoczęcie roku, a co gorsza - nie mógł na niego iść sam. Musiał zaprosić jakąś dziewczynę...