Nagłówek reklamowy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą baśnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą baśnie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 czerwca 2014

"Kraina Sto Piątej Tajemnicy" - Zbigniew Żakiewicz

     No cóż. Dzień Dziecka dziś, więc złamię regułę zachowywania kolejności i zamieszczę lekturę dla naszych milusińskich (dwie inne, już niekoniecznie dziecięce - w nadchodzącym tygodniu). Zetknąłem się z nią podczas któregoś z wyjazdów do Szklarskiej Poręby, czy była w bibliotece miejskiej, czy też w ośrodku Rzemieślnik (tak, kryptoreklama i w ogóle, bo sentyment z dziecięcych i młodzieńczych lat pozostał, nawet jeśli wystrój i atmosfera już nie taka wspaniała, jak kiedyś...) i spodobała się na tyle, by skutecznie zapaść mi w pamięć. A skoro tak, to przy okazji innych zakupów wytropiłem ją w internecie i zamówiłem sobie, by na półeczce sobie stała...
     Jest to zdecydowanie przeznaczona dla dzieci, i to nawet bardziej młodszych niż starszych, historia (momentami o budowie szkatułkowej) o tym, jak (chyba bezimienny) tatuś i jego córeczka - Asia, wykorzystując sto piątą kałużę przenieśli się do krainy, w której wszystko (albo prawie wszystko) dzieje się na opak. W wędrówce towarzyszą im kruk Ksawery Kiejstut oraz jamnik Jeremiasz, przeżywając różne dziwne i niekoniecznie zawsze miłe przygody. Już na samym początku na kruka napadł niejaki enklitek, stworzonko wyjadające czerń. I z kruczoczarnego kruka zrobił się biały kruk, w dodatku bardzo niezadowolony z tego faktu. Dla równowagi trzeba było odnaleźć proklitka (coś mi się wydaje, że autor się trochę na językoznawstwo zapatrzył, wymyślając te nazwy), który z kolei żywił się bielą... A po drodze - spotkać całą masę innych niezwykłych stworzeń - krowę morską, żywiącą się wyobrażoną trawą albo pingwina, który zamiast być lizanym, to sam wylizywał zimny psi nos. Niedługo po tym ostatnim spotkaniu wybieliła się i Asi sukienka - tym razem sprawcami zamieszania stały się błękitożerne dintojry, które skorzystały z chwili drzemki wędrowców. 

środa, 2 kwietnia 2014

"Baśnie japońskie" - Royall Tyler

     Na blogu opisywałem już baśnie afrykańskie, tym razem przyszła pora na wydane w tej samej serii National Geographic opowieści z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jest ich mrowie a mrowie, bo dokładnie 220, zaczerpniętych z rozmaitych japońskich zbiorów (od początku VIII wieku aż po rok 1578) i najczęściej dotyczą wydarzeń z klasycznego okresu cywilizacji japońskiej. Opowiadania/baśnie są... różne. Bardzo różne. Mamy tu i króciutkie opowiadanka na niecałe pół stroniczki, zawierające jakąś prostą historyjkę, mamy też i dużo dłuższe legendy, niosące ze sobą ważny przekaz.
     Tematyka prezentowanych opowieści jest różnorodna i jest w nich miejsce na wszystko. Spotkamy i cesarskich urzędników, i buddyjskich mnichów, chłopów pracujących w polu, bogów i bodhisattwów w różnych wcieleniach oraz, nierzadko magiczne, zwierzęta. Wśród tych ostatnich szczególnie wyróżniają się lisy, które nierzadko mogą przybrać ludzką postać i wchodzić w interakcje z człowiekiem oraz węże. Częsty motyw stanowią także odwiedziny osób żywych przez ich zmarłych bliskich i krewnych, którzy wskazują, w jaki sposób można ulżyć ich doli na tamtym świecie i pomóc odrodzić się w jednym z rajów (najczęściej w roli takiego "biletu" występuje buddyjska Sutra Lotosu).

niedziela, 16 marca 2014

"Baśnie afrykańskie" - Roger D. Abrahams

     Niedawno na polskim rynku czytelniczym pojawiła się seria "Baśnie etniczne 18+" (niedługo na blogu, również z tej serii, baśnie japońskie), sygnowana marką National Geographic. Już sam ten fakt wskazuje, że mamy do czynienia z książką nie byle jaką i z całą pewnością interesującą dla każdego, kto jest ciekawy świata. Jej zadaniem jest przybliżyć nam Czarną Afrykę w sposób inny niż zazwyczaj - nie ograniczając się do malowniczych (lub czasami - szokujących) widoczków z murzyńskich wiosek, lecz starając się, poprzez baśnie, przekazać nam wizję świata i mentalność mieszkańców tamtych regionów. Dodatkową zaletą może być także garść informacji bardziej naukowych, pozwalających wyraźniej uświadomić sobie różnice między baśnią afrykańską, a dobrze nam znanymi (choć czy rzeczywiście w wersjach autentycznych?) opowieściami europejskimi.
     By zminimalizować szok poznawczy, autor najpierw wprowadza czytelnika w świat opowieści o cudach i dziwach, w których występują znane nam elementy, takie jak trudne, powtarzające się zadania, którym musi sprostać bohater, magiczni pomocnicy, którzy odwdzięczają się za udzieloną pomoc, czy ręka królewny jako nagroda. Ale czysto afrykańskich motywów - nie brakuje. Są i pieśni (odgrywające olbrzymią rolę podczas opowiadania!), są egzotyczne zwierzęta i rośliny, egzotycznie dla europejskiego ucha brzmią imiona bohaterów, niezmiernie zróżnicowane - wszak w skład antologii weszły baśnie zarówno z Afryki Zachodniej, z dżungli leżących nad rzeką Kongo, ale też i z terenów Afryki Południowej, zuluskie i buszmeńskie... Autor podejmuje też próbę ukazania autentycznych "zawodów w kłamaniu", kiedy to kilku bajarzy walczy o uwagę i uznanie słuchaczy, opowiadając tę samą historię - ale każdy po swojemu, w swoim niepowtarzalnym stylu. W relacji z tych "zawodów" zapis bajek nie podlegał obróbce literackiej, został przedstawiony słowo w słowo, z zachowaniem nawet imitujących dźwięki onomatopei. Jest to niewątpliwie rzecz godna uwagi, choć muszę przyznać, że niełatwa w odbiorze. Podejrzewam, że słuchając tego (i mogąc zrozumieć) - byłbym zachwycony, jednak czytając... Nie szło mi to swobodnie.