Nagłówek reklamowy

poniedziałek, 9 grudnia 2013

"Sergiusz, Czesław, Jadwiga" - Maria Nurowska

     
   Teoretycznie bohaterką powieści jest narratorka, zaś fabułą - jej losy, jej biografia - od młodości aż po późną dojrzałość. Jednak to tylko pozory. Jej historia stanowi bowiem tylko tło i służy ukazaniu losów dwójki wybitnych polskich literatów oraz kobiety, która stanęła między nimi...
     Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy Anna Krzemińska, jeszcze jako świeża maturzystka, wyrwała się z PRL-u na wakacje do dziadka w angielskim Hastings. Tam, zupełnie przypadkowo, poznaje innego emigranta, w dość podeszłym już wieku. Podczas krótkiej rozmowy pyta się jej, czy mówi jej coś nazwisko - Sergiusz Piasecki. Choć chwaliła się, że będzie zdawać na polonistykę, wspomniana postać okazała się dla niej nieznaną. Dopiero potem, gdy przeglądała biblioteczkę dziadka, zdała sobie sprawę, że nieznajomy mówił wtedy właśnie o sobie... Po pięciu latach, w 1964, podczas kolejnych odwiedzin, tuż przed obroną, postanowiła odwiedzić pisarza jeszcze raz i z nim porozmawiać. Odniosła przy tym sukces - udało jej się namówić go, by zgodził się na spisanie swojej biografii. I tak dzień po dniu młoda Ania poznawała fascynujący życiorys Piaseckiego. Początkowo pisała ręcznie, potem udało jej się zorganizować dyktafon, pozwalający na nagrywanie przebiegu rozmowy. Poznawała trudne dzieciństwo urodzonego na Kresach pisarza, trudne relacje między jego ojcem, matką - służącą u niego, a także piękną macochą, która nigdy nie wyszła za mąż za ojca Sergiusza. Odkrywa jego trudności z identyfikacją narodową - był obcym zarówno dla Polaków, jako mówiący po rosyjsku, jak i dla Rosjan, dla których zawsze pozostawał "polacziszką". A do tego - trudny i niepospolity charakter. Młody Siergiuszek trafia do tiurmy za atak z bronią na inspektora szkolnego, bierze udział w walkach ulicznych w Mińsku, potem walczy w białoruskich oddziałach armii Piłsudskiego. A jakby było mało - ostatecznie ląduje w "dwójce", zajmując się wywiadem i przemytem...
     Z wywiadu wylatuje dość szybko, przypadkiem demaskując jakąś grubą szychę. Do Legii Cudzoziemskiej nie udaje mu się wstąpić, za to napada i rabuje furmankę. I to był klucz do klęski - rysopis, policja, areszt, proces. I kara śmierci, tylko cudem ułaskawiony przez prezydenta, gdy na horyzoncie majaczył już pluton egzekucyjny. Zamiast kuli - 11 lat w celi. I pierwsze próby pisarskie. Pierwsze utwory pochłonęła cenzura, ale już "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy" przetrwał . I trafił w ręce Melchiora Wańkowicza. Piasecki zostaje wypuszczony na wolność.
     Poznając te wszystkie fakty, Ania jest zdegustowana i chce zakończyć współpracę. Rozbójnik, szpieg - a do tego jeszcze w czasie okupacji wykonawca wyroków Państwa Podziemnego, czasami wątpliwych. I kiedy chce oznajmić pisarzowi swoją decyzję - ten nie daje jej dojść do słowa, zabiera na spacer, w trakcie którego wyznaje, że zostało mu kilka miesięcy życia - rak płuc okazał się bardziej śmiercionośny niż dwie wojny światowe. Więc współpraca będzie trwać dalej... Bohaterka poznaje coraz dokładniej twórczość pisarza, ale też historię jego życia osobistego. Odkrywa, jak wiele faktów, osobistych przeżyć Piaseckiego znajduje odbicie na kartach jego powieści. I to, że Wańkowiczowa przysługa okazała się po części niedźwiedzia...
     Po pewnym czasie Piasecki obdarza Annę Krzemińską wystarczającym zaufaniem, by w obliczu nieuchronnej śmierci udostępnić jej rękopis nowej powieści - Człowieka przemienionego w wilka. Z niej dowiaduje się o swojego rodzaju przyjaźni, łączącej Sergiusza z Witkacym, a także o relacjach, które łączyły go z kobietami. Ponownie okazało się, że znalazły prawie że lustrzane odbicie w książce. Bohaterka próbuje rozszyfrować prawdę, jest to jeden z powodów, dla których zaprasza Piaseckiego na kolację w towarzystwie jej dziadka. Panowie pogrążają się we wspomnieniach z czasów wojennych, w dyskusji pada także nazwisko Czesława Miłosza - Piasecki określa go pogardliwym mianem "poputczika", uważając go za gorszego od ubeckich katów, zdrajcę, który reprezentował reżim na zewnątrz. Kolacja ta zapadła w pamięć bohaterki. Podobnie jak historia Heleny, jednej z bohaterek powieści - uwiedzionej przez niejakiego Narcyza wiejskiej dziewczyny, która zabiła swoje nieślubne dziecko. Wiedząc, że w powieści jest wiele elementów biograficznych, Anna zaczyna nabierać ochoty, by rozwiązać intrygującą tajemnicę. Sam Piasecki nie jest zbyt skłonny do jej wyjaśniania, zresztą - niedługo potem trafia w ciężkim stanie do szpitala. Wtedy też przekazuje Krzemińskiej zielony zeszyt z prośbą, by przekazała go do Polski, pewnej osobie, której adres podał. Niedługo potem, 11 września 1964 roku, zmarł.
     Bohaterka zaczyna czytać zielony zeszyt, odnajdując w nim historię, opisywaną w powieści... Zaczyna nabierać podejrzeń, że osoba, której ma dostarczyć zeszyt, jest powieściową Heleną. Zaś ów Narcyz, czy Książę, jak był też nazywany, ojciec jej dziecka (które w rzeczywistości zostało oddane do adopcji) - coraz bardziej jawi się jako jeden z najwybitniejszych poetów wileńskich. Próby dostarczenia zeszytu do adresata są jednak ciężkim wyzwaniem. Pod podanym adresem, na Mazurach, już dawno mieszka ktoś inny - a ponieważ znane jest tylko imię adresatki, przez kilka lat nic nie można z tym zrobić. W międzyczasie Anna bierze ślub, zachodzi w ciążę, wychowuje dziecko. I tajemniczy zeszyt czeka... do czasu, aż małżonek, również naukowiec-polonista, doradzi jej próbę kontaktu z Iwaszkiewiczem i uzyskania dostępu do jego archiwum korespondencji z Miłoszem. I to się udaje. Bohaterka odkrywa homoseksualne relacje łączące obu panów, a także bezpośrednie wypowiedzi Miłosza, świadczące o tym, że Helena/Jadwiga była, jak wiele innych dziewcząt, tylko środkiem do "higienicznego" zaspokojenia potrzeb fizjologicznych, nie zaś obiektem jakichkolwiek uczuć. W końcu, w trakcie bezpośredniej rozmowy, zapytany wprost Iwaszkiewicz podaje Annie prawdziwe nazwisko Jadwigi. Bohaterka ma chęć dalej prowadzić poszukiwania, z czym jednak nie do końca zgadza się jej mąż, który uważa, że w swoim poszukiwaniu prawdy zapomniała o tym, że ma dom, rodzinę i że warto byłoby się najbliższymi zająć. Mimo to Anna jeszcze raz jedzie na Mazury, tym razem uzbrojona w wiedzę o poszukiwanym nazwisku. Bezskutecznie. Więc decyduje, że pojedzie do Wilna - ma o tyle szczęście, że kilka miesięcy później właśnie tam ma się udać jej mąż - na konferencję naukową. Ona jedzie wraz z nim.
     W Wilnie, wykorzystując możliwości miejscowych urzędników, dociera do aktu ślubu Jadwigi z niejakim Józefem Makarewiczem, odnajdują też dawnego zarządcę dworu - szczęśliwym trafem niedawno otrzymał przesyłkę od siostry Jadwigi i nie wyrzucił opakowania... Siostra mieszka w Sopocie i właśnie tam udaje się w dalszą podróż bohaterka. Przyjęta miło i serdecznie, dowiaduje się, że musi wrócić na Mazury - Jadwiga wciąż tam mieszka, tylko już pod innym adresem, i pod jeszcze innym nazwiskiem. W końcu dopina swego i spotyka się z poszukiwaną - która jednak nie wiedziała, że rękopis został opublikowany i jak wiele prawdy było w nim zawarte...
   Anna dowiaduje się więcej o relacjach łączących Jadwigę z oboma poetami. Z Miłoszem, który był ojcem jej pierwszego dziecka - i z Piaseckim, który był ojcem jej syna, długo nieinformowanego o jego prawdziwym pochodzeniu. I na tym pewnie historia by się zakończyła, gdyby nie to, że Anna dostaje stypendium na wyjazd do Princeton. I będąc już w Ameryce dociera też do Berkeley, na wykład Miłosza o literaturze XX-lecia międzywojennego w Polsce. Zgodnie z jej oczekiwaniami, w czasie wykładu przyszły noblista zupełnie pomija postać dawnego znajomego, więc Krzemińska wstaje i uzupełnia wykład. Miłosz jest na tyle zaintrygowany jej osobą, by zaprosić ją na kolację do swojego domu. Nawiązuje się interesująca dyskusja, momentami dość ostra i brutalna - bohaterka ma odwagę powiedzieć w twarz gospodarzowi, że uważa go za świetnego poetę, ale kiepskiego prozaika, a co gorsza - karła moralnego. Zaczynają dyskutować na temat: co by było, gdyby Czesław nie porzucił Jadwigi, gdyby spędzili życie razem - zamiast tylko korespondować ze sobą... Sam noblista potem żałował, już do końca życia - choć czy byłby w stanie dochować wierności, nie wdawać się w liczne romanse? Bohaterka opowiada jeszcze o swoich ostatnich spotkaniach z Miłoszem, o zamieszaniu związanym z jego pogrzebem... by na sam koniec, tam gdzie tradycja nakazywałaby podsumować wszystko zawarte w swej opowieści, zrobić zwrot, powrócić do niepewności jako jedynej pewnej - mogło być tak, jak głosił zielony zeszyt. Ale mogło być też tak, jak opisał Piasecki w swej powieści - wariant zaś, by dziecko Jadwigi i przyszłego noblisty jednak się narodziło, stał się mitem, pozwalającym porzuconej kochance przebaczyć uwodzicielowi...
     Powieść ta nie we wszystkich miejscach musi być ściśle zgodna z prawdą historyczną. Tam, gdzie w źródłach są sprzeczności, lub w sprawach, które źródła pomijają, autorka pozwoliła sobie na własną rekonstrukcję wydarzeń. Jednak w zdecydowanej większości - jest po prostu prawdą, wydobytą z rozmów z bohaterami wydarzeń, z ich dzieł, z ich prywatnej korespondencji. Maria Nurowska w błyskotliwy sposób przedstawia sylwetki znanego wszystkim (choć niekoniecznie od tej strony) Czesława Miłosza, trochę mniej znanego, lecz może nawet bardziej zdolnego - Sergiusza Piaseckiego oraz Jadwigi Waszkiewicz, ich muzy, która była jedną z przyczyn niechęci panującej między nimi. Sergiusz jawi się jako człowiek bezkompromisowy, wierny zasadom, które uważa za słuszne - i dlatego nie może strawić Miłosza, który według niego najpierw zdradził Jadwigę, potem Polskę - służąc komunistom (i między innymi publikując pod własnym nazwiskiem przekłady poezji towarzysza Mao), a potem - tychże komunistów. Swoją żonę również, i to wielokrotnie. Mimo wszystko autorka nie staje wyłącznie po jednej stronie konfliktu, a jej bohaterka, mając dostęp do wszystkich jego osób, stara się w każdym z nich ukazać też to, co dobre. Powieść byłaby dobra, gdyby dotyczyła osób anonimowych, fikcyjnych. Ponieważ jednak dotyczy osób prawdziwych, do tego ważnych dla naszego kraju, dla polskiej kultury, a do tego jeszcze opiera się na faktach, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest bardzo dobra. A do tego nie na tyle gruba, by odstraszyć potencjalnego czytelnika swoimi rozmiarami. Warto poszukać, znaleźć, przeczytać.

2 komentarze:

  1. Ciekawe. Jeśli wygrzebię ją w bibliotece, na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest nowość, z 2013 roku. Gdyby w bibliotece nie było, warto zasugerować sprowadzenie - jestem pewien, że chętni czytelnicy się znajdą. Można też rozważyć poszukiwania w księgarniach z tanimi książkami, jeśli takie są pod ręką. Życzę powodzenia w poszukiwaniach i liczę na wymianę opinii po lekturze ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń