Nagłówek reklamowy

sobota, 29 marca 2014

"Złapać życie za ogon" - John Grogan

     Z Johnem Groganem, felietonistą "Philadelphia Inquirer" zetknąłem się już wcześniej przy okazji lektury "Marley i ja". Już wtedy przekonałem się, że potrafi w bardzo interesujący sposób opowiadać o sprawach życia codziennego. W tamtej książce była to historia losów jego psa, labradora Marleya, którego z jednej strony uważał za najgorszego psa na świecie, a z drugiej - za ukochanego członka rodziny, którego braku nie można byłoby sobie wyobrazić. Była to historia pełna wzruszeń, radości - ale też złości, zdenerwowania, zrezygnowania i zmęczenia. Po prostu życie z psem w całej okazałości.
     W tym zbiorze felietonów Marley znów powraca, choć nie jest, co zrozumiałe, główną jego postacią. Niemniej - to chyba jemu można zawdzięczać tytuł książki. A co w środku? Ano w środku dziesiątki felietonów zgrupowanych w trzy tematyczne kategorie: Rodzina, Zwierzęta oraz, najbardziej obszerną, Życie. Odnajdujemy tam zarówno bardzo osobiste felietony, poświęcone bezpośrednio autorowi i jego najbliższym (jak choćby te o wycieczkach do różnych miejsc w Stanach z synem, o odwiedzinach u matki, o pierwszym papierosie czy o spotkaniu z Pierwszą Damą), jak i bardziej ogólne, skłaniające do głębszych przemyśleń (tu przykładem mogą być rozważania na temat obecnych standardów kontroli na lotniskach i ich celowości). Na łamach książki spotykamy też niezwykłych ludzi, jakich być może codziennie, nieświadomie, mijamy na ulicach. Poznajemy historię niesłyszącej dziewczynki, która dzięki upartej pracy nauczyła się grać na skrzypcach, nastoletniej matki, która, z miłości do dziecka, dała radę się wyzwolić z narkomanii. A także rodziny, której linie lotnicze zgubiły ulubionego kota podczas ich przeprowadzki do Wielkiej Brytanii. Albo wreszcie Barry'ego Greenberga, który odbył podróż na Biegun Północny, by tam rozsypać prochy swojego husky czy zwykłego żołnierza, który wysłany do Iraku zorganizował wielką akcję pomocy tamtejszym ubogim dzieciom.

niedziela, 23 marca 2014

"Dersu Uzała" - Władimir K. Arsienjew

     Wydawnictwo Zysk i spółka w swej serii "Podróże retro" wznowiło książkę W. Arsienjewa - "Dersu Uzała". Na samym wstępie powiem, że powieść, napisana w 1923, wciąż może być cenną i ciekawą lekturą, choć, oczywiście, pewne archaiczne cechy stylistyczne dadzą się w trakcie czytania zaobserwować. Ale nie przeszkadzają.
     Akcja powieści przypada na koniec 1907 i początek 1908 roku. Autor, carski oficer, etnograf i podróżnik, postanawia kontynuować swoje wcześniejsze badania Dalekiego Wschodu Rosji, tym razem kierując się na dorzecze Ussuri, góry Sichote-Aliń oraz wybrzeże Morza Japońskiego. Wiedząc, że będzie musiał wędrować przez słabo albo w ogóle nie zbadane tereny, często z dala od osiedli ludzkich i współczesnej cywilizacji, pragnie, by w wędrówce, oprócz oddziału strzelców towarzyszył mu Dersu Uzała - myśliwy z narodu Goldów (obecnie - Nanajów), którego poznał rok wcześniej podczas poprzedniej ekspedycji. Uważa jego obecność za niezbędny warunek powodzenia całej wyprawy.

czwartek, 20 marca 2014

"Moje akwarium" - Hans Frey

     Akwarystyka to bardzo miłe hobby. Może wprawdzie rybki nie będą takim przyjacielem jak pies, nie będą tak puchate i mięciutkie jak królik, ani nie będzie można się z nimi bawić jak z kotem, ale to nie znaczy, że w obcowaniu z nimi nie można znaleźć przyjemności. Kolorowe i błyszczące rybki to wartość dodana dla każdego mieszkania, długie obserwowanie mieszkańców akwarium niewątpliwie uspokaja, a do tego, jeśli się ma odrobinę talentu obserwacyjnego i szczęścia, można być świadkiem naprawdę fascynujących zdarzeń w podwodnym świecie. A także dochować się potomstwa - trudno wątpić, że do takich odchowanych od małego rybek można się przywiązać znacznie bardziej, niż do kupionych w sklepie lub na rynku. Niemniej jednak... pies, kot czy inny "lądowy" pupil z reguły mają jakby nieco mniejsze wymagania życiowe i dużo łatwiej stworzyć im ich własny kącik. A akwarium - to już znacznie trudniejsza sprawa.
     I właśnie o tym, jak takie akwarium urządzić i jak "małym towarzyszom" stworzyć możliwie optymalne warunki mówi ta książka. I od razu na początku powiedzmy sobie jasno. Tak, jest to stara książka. W Polsce wydana prawie 30 lat temu. I do tego - na bazie 16 wydania niemieckiego oryginału. Więc na pewno nie jest w 100% au courant z najnowszymi trendami akwarystyki, na pewno nie wspomina o wielu gatunkach ryb, które pojawiły się w naszym kraju dopiero w latach późniejszych. Rzekłbym nawet - jest lekko staroświecka. Jednak niekoniecznie uważam to za wadę - pewne podstawy teoretyczne pozostają wszak niezmienne, choćby upłynął dwukrotnie dłuższy czas. I początkujący akwarysta z całą pewnością znajdzie w tej książce niemało cennych rad, które, być może, zaoszczędzą mu rozczarowań i nauki na własnych błędach (w tym przypadku wszak opłaconych zdrowiem i życiem rybek...)

niedziela, 16 marca 2014

"Baśnie afrykańskie" - Roger D. Abrahams

     Niedawno na polskim rynku czytelniczym pojawiła się seria "Baśnie etniczne 18+" (niedługo na blogu, również z tej serii, baśnie japońskie), sygnowana marką National Geographic. Już sam ten fakt wskazuje, że mamy do czynienia z książką nie byle jaką i z całą pewnością interesującą dla każdego, kto jest ciekawy świata. Jej zadaniem jest przybliżyć nam Czarną Afrykę w sposób inny niż zazwyczaj - nie ograniczając się do malowniczych (lub czasami - szokujących) widoczków z murzyńskich wiosek, lecz starając się, poprzez baśnie, przekazać nam wizję świata i mentalność mieszkańców tamtych regionów. Dodatkową zaletą może być także garść informacji bardziej naukowych, pozwalających wyraźniej uświadomić sobie różnice między baśnią afrykańską, a dobrze nam znanymi (choć czy rzeczywiście w wersjach autentycznych?) opowieściami europejskimi.
     By zminimalizować szok poznawczy, autor najpierw wprowadza czytelnika w świat opowieści o cudach i dziwach, w których występują znane nam elementy, takie jak trudne, powtarzające się zadania, którym musi sprostać bohater, magiczni pomocnicy, którzy odwdzięczają się za udzieloną pomoc, czy ręka królewny jako nagroda. Ale czysto afrykańskich motywów - nie brakuje. Są i pieśni (odgrywające olbrzymią rolę podczas opowiadania!), są egzotyczne zwierzęta i rośliny, egzotycznie dla europejskiego ucha brzmią imiona bohaterów, niezmiernie zróżnicowane - wszak w skład antologii weszły baśnie zarówno z Afryki Zachodniej, z dżungli leżących nad rzeką Kongo, ale też i z terenów Afryki Południowej, zuluskie i buszmeńskie... Autor podejmuje też próbę ukazania autentycznych "zawodów w kłamaniu", kiedy to kilku bajarzy walczy o uwagę i uznanie słuchaczy, opowiadając tę samą historię - ale każdy po swojemu, w swoim niepowtarzalnym stylu. W relacji z tych "zawodów" zapis bajek nie podlegał obróbce literackiej, został przedstawiony słowo w słowo, z zachowaniem nawet imitujących dźwięki onomatopei. Jest to niewątpliwie rzecz godna uwagi, choć muszę przyznać, że niełatwa w odbiorze. Podejrzewam, że słuchając tego (i mogąc zrozumieć) - byłbym zachwycony, jednak czytając... Nie szło mi to swobodnie.

poniedziałek, 10 marca 2014

"Jesienna miłość" - Nicholas Sparks

     Książka-wspomnienie. Blisko 60-letni człowiek przenosi się, niczym wehikułem czasu, do lat swej szkolnej młodości i snuje opowieść o swojej pierwszej - i jedynej zresztą - miłości. Historia mogłaby się przydarzyć wszędzie i jej uniwersalność jest dużą zaletą. Dzięki temu łatwiej się wczuć w sytuację Landona Cartera, syna jednego z kongresmenów Karoliny Północnej.
     Landonowi niczego nigdy specjalnie nie brakowało i żyło mu się dostatnio - choć ceną za to był niestety permanentny brak ojca w domu i, w pewnym stopniu brak możliwości samodzielnego podejmowania decyzji życiowych. Jeden z takich przypadków, jak się potem okazało, miał zaważyć na całym jego życiu. Landon został zmuszony do wzięcia udziału i wygrania wyborów na przewodniczącego szkolnego samorządu. Co za tym idzie, jako osoba funkcyjna, nie miał wyboru i musiał iść na bal na rozpoczęcie roku, a co gorsza - nie mógł na niego iść sam. Musiał zaprosić jakąś dziewczynę...

wtorek, 4 marca 2014

"Toksykologia : wybrane zagadnienia" - pod red. Jerzego Brandysa

     Otaczający nas świat jest bardzo różnorodny i przy obecnym stanie wiedzy żaden człowiek nie zdoła już opanować jej w całości i dogłębnie. Ale zawsze warto próbować rozszerzać swoje wiadomości o nowe dziedziny, choćby tylko powierzchownie. Dlatego tym razem na blogu gości podręcznik toksykologii dla studentów medycyny. Całkiem spory kawał zupełnie solidnej wiedzy z dziedziny, która dla przeciętnego zjadacza chleba jest otoczona pewną aurą tajemniczości. Od razu i z góry zastrzegam: NIE MA tu informacji, jak przygotować trucizny, ani jak je podawać, to nie Vademecum truciciela. Za to o tym, jak je zwalczać i leczyć zatrutych - jest wcale niemało.
     Pierwszy rozdział jest wyjątkowo techniczno-teoretyczny, wymaga maksymalnej koncentracji, a i tak u osób bez odpowiedniego przygotowania pozostawia wyłącznie tzw. blade pojęcie, że trucizny można wykrywać na kilka sposobów, może zostaną w pamięci takie słowa jak spektroskopia i chromatografia, ale szczegóły techniczne działania poszczególnych elementów aparatury oraz składy chemiczne wszelkiego rodzaju mieszanin to raczej nie na głowę przeciętnego człowieka. Lepiej prezentuje się rozdział toksykometryczny - pozwala uświadomić sobie, jak wiele zwierząt laboratoryjnych traci zdrowie i życie w cierpieniach, by człowiekowi żyło się lepiej i bezpieczniej. Niestety jest to ofiara konieczna i można tylko dążyć do tego, by rolę zwierząt w procesie testowania zagrożeń ograniczyć do absolutnego minimum... Poszczególne metody testowe są opisane dość szczegółowo i, choć przecież służą słusznej sprawie, czasami budzą dreszcze. A z ciekawostek można się dowiedzieć, że szczury są mniej więcej trzykrotnie odporniejsze na alkohol niż króliki i psy.