Nagłówek reklamowy

niedziela, 15 grudnia 2013

"Rocznik 2013-2014" : encyklopedia piłkarska FUJI - Andrzej Gowarzewski

   
 Czterdziesty drugi tom wielkiej polskiej encyklopedii piłkarskiej, a licząc tomy poświęcone poszczególnym klubom i inne albumy wydawnictwa - coś około siedemdziesiąta futbolowa publikacja znanego i cenionego w gronie specjalistów wydawnictwa GiA. Tym razem podsumowujący piłkarskie wydarzenia z sezonu 2012-2013. Chwalić, jak zawsze, jest za co i chyba tylko zupełny laik albo szaleniec stwierdziłby, że tej książki na półce mieć nie warto (oczywiście, zakładam choć podstawowe zainteresowanie sprawami piłkarskimi, osoby obojętne na uroki tego sportu pewnie będą mieć zupełnie inne zdanie).

    A zatem, wymieńmy chociaż część tych plusów: jak co roku, pełna i kompletna dokumentacja wszystkich meczów reprezentacji Polski, we wszystkich kategoriach wiekowych, od oldboyów po ekipę U14. I lista reprezentantów (oraz reprezentantek!) z datą urodzenia i przynależnością klubową. Dla miłośnika statystyki - bezcenne. Idąc dalej - bardzo szczegółowy zapis wszystkich meczów ekstraklasowych, z drobiazgowym rozpisaniem zmian, kartek, a nawet pozycji, na których grali zawodnicy - tu trzeba się zgodzić z autorami, takiego opracowania w internecie się nie znajdzie. W pakiecie dołączone są bardzo obszerne statystyki i ciekawostki, wzbogacające wiedzę o naszej rodzimej lidze, na której poziom tak często narzekamy.
     Kolejny bardzo ważny punkt - kompletny zapis rozgrywek ligowych na wszystkich szczeblach - od pierwszej ligi aż po klasę C (w tych regionach, gdzie takie zawody są rozgrywane...), z omówieniem wszelkich wynaturzeń regulaminowych, jakie miały miejsce - choć w tym roku nie aż tak licznie, jak to bywało w przeszłości. Tu też autorzy chwalą się, że tylko oni takie zestawienie prezentują, ja jednak mam pewne wątpliwości. Jako kontrprzykład podaję bowiem portal 90minut.pl - być może, autorzy encyklopedii uzyskują przewagę przy wyjaśnianiu wszelkiego rodzaju weryfikacji wyników meczów, jednak portal wychodzi na czoło o krótki pysk, podając dla każdej, nawet najniższej ligi, nie tylko tabele końcowe, ale również wyniki poszczególnych meczów w każdej kolejce. Do tego więcej składów drużyn, więcej indywidualnych statystyk, no i oczywiście szczegółowy opis Pucharu Polski na szczeblu okręgów. Z drugiej strony, portal bazuje na pracy ochotników, niekoniecznie na źródłach w stu procentach oficjalnych. Warto więc korzystać z jednego i drugiego źródła.
     Dalej - rozdziały Europa i "sudamerica+2" - czyli dla każdego kraju z Europy, Ameryki Południowej, a także USA i Meksyku - tabela końcowa sezonu, objaśnienia dotyczące reguł, oraz składy reprezentacji A we wszystkich meczach. Do tego informacje o finałowych meczach pucharów krajowych i komplet wyników, wraz ze strzelcami - pucharów kontynentalnych. Kiedyś było to podstawowe źródło informacji o piłce na świecie, dziś - owszem, można znaleźć to wszystko w sieci. Nawet dużo więcej. A jednak, tak zebrane w jednym miejscu, wydrukowane - wciąż ma swój urok i wciąż cieszy.
     Pozostałe kontynenty są wciąż w rocznikach FUJI traktowane trochę po macoszemu, jak sądzę, ze względu na trudności w dotarciu do oficjalnych źródeł oraz niechęć autorów do publikowania informacji, których nie są w 100% pewni. Z jednej strony się to bardzo chwali, z drugiej - zawsze pozostaje niedosyt. Ale i tak, mamy opis Pucharu Narodów Afryki, klubowych rozgrywek afrykańskich, azjatyckich i oceańskich - plus Puchar Konfederacji. Więc to, co stanowi absolutne minimum - jest.
     I teraz przejdźmy do części kto wie, czy nie najciekawszej - a mianowicie publicystyki. Kalendarium sezonu, przygotowywane przez panią Bożenę Szmel, jak zwykle osiąga wysoki poziom, choć z pewnymi opiniami można polemizować - ale takie to już prawo kibica. Natomiast jest to praca wyjątkowo rzetelna, ukazująca nie tylko wydarzenia, o których można codziennie czytać w gazetach, ale też ciekawostki z mniej medialnych wydarzeń oraz, co warto podkreślić, wspomnienia po tych ludziach piłki, którzy w minionym sezonie przenieśli się na niebiańskie murawy.
     Druga część publicystyczna, zatytułowana "Szelontanie w gowie, czyli główki Gowarzewskiego" zawiera przede wszystkim przemyślenia autora, czasem jego współpracowników. Z wieloma przedstawionymi tam spostrzeżeniami nie można się nie zgodzić, jak chociażby z poglądem, że za brak sukcesów polskich zespołów w europejskich pucharach odpowiadają reformy zachodnioeuropejskich działaczy UEFA, którzy skutecznie odcięli byłe kraje demokracji ludowej od dopływu pieniędzy i możliwości rozwoju. Czy o postawie Roberta Lewandowskiego, który w wywiadach wszelkie niepowodzenia przypisuje zespołowi, zaś bardzo rzadko, jeśli w ogóle, jest w stanie powiedzieć - "mnie się nie udało, ja nie potrafiłem". Tak samo słusznie, moim zdaniem, pisze autor o tym, że nie istnieją nieważne mecze reprezentacji Polski, a dla każdego piłkarza występy z orzełkiem na piersi powinny być zaszczytem i słusznie krytykuje zachowanie reprezentantów względem trenera Fornalika. Oraz ideę wprowadzania rozstawień w Pucharze Polski, pod których zniesieniem podpisuję się całym sercem. Ale zdarzają się i tezy bardziej kontrowersyjne:
     - reprezentacja Polski po nieudanym (czy aby do końca?) epizodzie Leo Beenhakkera już nigdy nie powinna być prowadzona przez zagranicznego szkoleniowca, ponieważ naprawdę dobrzy pracują u siebie, a do nas przyjść mogą tylko słabi. Generalnie jest w tym pewna słuszność, jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że polscy trenerzy prezentują obecnie dość niski poziom, jeśli już któremuś (a są to wyjątki!) zdarzy się pracować za granicą, to są to kluby na dalekich peryferiach futbolu. I że lepszy byłby młody zagraniczny trener, który ma piłkarskie doświadczenie z czołowych klubów zagranicznych, niż którykolwiek z naszych ekstraklasowych "specjalistów", kiszących się od lat we własnym sosie i niepotrafiących wybić się chociażby w Europie...
     - co za tym idzie, drastyczna krytyka obecności cudzoziemskich zawodników w polskich klubach, zabierających miejsca polskim juniorom. To też ma pewien sens i dobrze sprawdzało się w przeszłości, ale... jest jedno kluczowe "ale". Właśnie owe reformy odcinające polskie kluby od obfitego tortu finansowego. Jeszcze w połowie lat 90 spora część czołowych polskich piłkarzy grała w Polsce. Dziś, cóż... klubów nie stać na to, by wyróżniającemu się piłkarzowi zapłacić tyle, ile choćby przeciętny zespół z Europy Zachodniej, czy nawet, co było niegdyś nie do pomyślenia, czołowe kluby ukraińskie, azerskie czy kazachskie. Do tego większość młodych, gdy tylko ma taką możliwość, emigruje, wiedząc, że polskich klubów w pucharach nie widać, a próbując grać na co dzień w ligach zachodnich, mają większą szansę, by się wypromować. Albo wrócić z podkulonym ogonem, to drugie nawet częściej. Z trzeciej strony... dawniej można było zatrzymać czołowych graczy choćby dzięki realiom PRL i zakazowi wyjazdu dla piłkarzy młodszych niż 30 lat. Dziś nie da się tego zrobić, tak samo, jak nie da się ograniczyć przypływu zawodników z krajów UE. Co prawda, nie należy też ich ściągać bez wszelkiego pomyślunku (patrz: Lubin), ale mimo wszystko uważam, że cudzoziemcy, jeśli tylko prezentują pewną klasę (reprezentanci, przynajmniej U-21, swoich krajów na przykład), mogą tylko wzbogacić ligę, a nie być wrzodem na jej ciele.
- skrajna krytyka umiejętności Tomasza Zimocha, określonego mistrzem językowego obciachu. Oczywiście, autor ma pełne prawo do takich poglądów, niemniej zdecydowanie się z nimi nie zgadzam. Na pewno jest to inny styl, inna poetyka niż u innych sprawozdawców, może się podobać, albo nie, ale w mojej opinii do obciachu jest bardzo daleko.
     Dodatkowo w części publicystycznej ma miejsce intensywne batożenie innych publicystów i dziennikarzy (Błażyński, Gudebski, Kalita, Wołek, a zwłaszcza Stefan Szczepłek) - za niesolidność, nierzetelność, nieuczciwość, a w przypadku tego ostatniego przede wszystkim plagiatorstwo. Cóż, występki tej kategorii na batożenie zdecydowanie zasługują, więc skoro miały miejsce, to trudno nie bronić swoich praw i nie przedstawiać czytelnikowi swoich racji. 
     Całość rocznika jest bardzo ładnie ilustrowana, oprócz zdjęć każdego z zespołów Ekstraklasy (zdjęcia zbiorowe i pojedyncze niektórych zawodników) w roczniku znajdują się dziesiątki zdjęć z całego świata, które pozwalają poczuć atmosferę piłkarskiego święta. Do tego ilustracje rysunkowe Andrzeja Krauzego - może mniej futbolowe, a bardziej filozoficzne, ale niewątpliwie godne uwagi.
     Na zakończenie drobna uwaga - prawidłowa transkrypcja nazwisk zawodników nie zawsze jest łatwym zadaniem i pomyłki mogą i mają prawo się zdarzać. Jednak uparte zapisywanie nazwiska piłkarza Jagiellonii przez "Dż" jest niestety małpowaniem bezmyślnych komentatorów telewizyjnych, którzy nie potrafią sprawdzić poprawnej wersji. Sympatyczny Gruzin z Białegostoku nazywa się tylko i wyłącznie DZALAMIDZE, a jakakolwiek inna wersja jest po prostu błędem. W dodatku łatwym do uniknięcia. 
     Reasumując - jeśli jesteś miłośnikiem, ale takim prawdziwym, piłki nożnej, zwłaszcza polskiej - tę książkę na półce po prostu musisz mieć. Jeśli zwykłym kibicem... gorąco rekomenduję, w dużej mierze dzięki wyjątkowej i oryginalnej publicystyce, statystykom, ciekawostkom - tego w internecie nie znajdziesz. Jak zawsze - olbrzymi kawał ciężkiej i mrówczej pracy, zasługujący na słowa najwyższego uznania! Czapki z głów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz