Nazwisko autora być może powie coś starszym czytelnikom bloga - choć i to niekoniecznie. Dla młodszych, podejrzewam, jest on osobą zupełnie obcą. Dlatego najpierw kilka słów o nim. A zatem - po pierwsze Węgier, po drugie - powieściopisarz, dziennikarz, reportażysta, czasem również satyryk. W swoim kraju - instytucja, prawdziwy mistrz reportażu. Wyjątkowo płodny (jego opublikowane reportaże można liczyć w tysiącach stron), do tego - niezmiernie poczytny. Jego reportaże sprzedawały się w setkach tysięcy nakładu. A czemu? Bo nie tylko pisał, co wie i czego się dowiedział, ale przede wszystkim - wiedział co, i jak pisze. Nieobca mu była zarówno ciężka praca robotnika kolejowego czy górnika, jak też i studia reżyserskie.
Wydany w Polsce tom jest wyborem z pięciu zbiorów reportaży wydanych na Węgrzech w latach 70. Zostały podzielone na cztery rozdziały: "Na bocznicy", "Chwała ci, Komló!", "Skarga Örségu" i "Zauroczeni dymem parowozu". Każdy z nich ma swoją specyfikę, każdy cykl był efektem długotrwałej, nierzadko wielomiesięcznej pracy w terenie, wyborem z dziesiątek zapisanych od deski do deski brulionów. György Moldova zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni, na Węgry - i czasu świeżo powojennego, i spokojniejszych lat 70. A wszystko to w bardzo wciągającym stylu...