Po blisko 25 latach od zmiany ustroju PRL wciąż pozostaje obiektem licznych kontrowersji. W społeczeństwie nie udało się wypracować jednolitego spojrzenia na ten czas, pomiędzy dwiema skrajnościami - uwielbieniem i krańcową krytyką znajduje się całe spektrum odcieni pośrednich, zawierających w różnych proporcjach oba te elementy. Dlatego do lektury tej książki przystępowałem ze sporą dawką niepewności, czy autorzy byli w stanie ukazać tę różnorodność. Obaw bynajmniej nie łagodził fakt, że została wydana pod patronatem "Faktu", który, cokolwiek by mówić, raczej nie jest symbolem obiektywnego i rzetelnego dziennikarstwa. Ale cóż, akurat na dworcu nic lepszego się dostać nie dało, a na podróż lektura zawsze się przyda. Więc... ruszyłem w podróż po Polskiej Republice Ludowej.
W poszczególnych rozdziałach na marginesach zostało przedstawione zwięzłe kalendarium, a także archiwalne zdjęcia, które, w mojej opinii, zostały całkiem dobrze dobrane. Pochodzą z różnych dekad i ilustrują różne przejawy codzienności - od tych zdecydowanie negatywnych (puste półki, trudności z papierem toaletowym, kolejki do taksówek), poprzez neutralne (moda, autostopowicze, portrety przywódców), aż do pozytywów szarej codzienności (zwyciężający sportowcy, zasłużeni artyści, kadry z filmów).
Rozdział pierwszy próbuje pokrótce naszkicować realia. Pokazuje absurdy nowomowy (ilustrując przykładami - ot, chociażby: "pachołki Wall Streetu", "koniogodziny" - to do wyliczeń pracy woźniców...), rolę i znaczenie urzędników we wszechobecnej biurokracji, zwalczanie spekulantów. Ale pokazuje też, jak ludzie sobie z systemem, mimo wszystko, radzili - kartki z księgi życzeń i zażaleń można było wykorzystać jako opakowanie na śledzia, monety przerabiać (oczywiście, nielegalnie) na podkładki pod śruby, a w kolejkach - tworzyć komitety, pozwalające jakoś tym wszystkim zarządzać. Autorka przedstawia, jak zmieniała się, pomimo ogólnej szarości, moda, jakie były trendy w kolekcjonerstwie, co mogło być obiektem "szpanu". I jak trudno było wyjechać za granicę. Ale zauważa też pewne plusy - przede wszystkim wybitnych artystów i ludzi sztuki (choćby: Kantor, Abakanowicz, Penderecki, Kieślowski, Niebiesko-Czarni występujący w paryskiej Olimpii obok Steviego Wondera...), znakomitych himalaistów, niebanalne wzornictwo przemysłowe, programy telewizyjne rozwijające kreatywność ("Zrób to sam" Słodowego)... jednym słowem - kontrasty i sprzeczności. Nie brak informacji o kapitalistycznej Coca Coli, zwalczaniu bikiniarzy, ale też i o wczasach pracowniczych, z kierowniczą rolą kaowców, czy festiwalu w Jarocinie i katolickich oazach. Dużo ciekawych rzeczy, nierzadko ubarwianych autentycznymi anegdotami, powinno być interesujące dla czytelników w dowolnym wieku. Osobiście polecam przeczytać samemu, potem dać do przeczytania rodzicom/dziadkom - i sobie potem na takiej podstawie - podyskutować.
W rozdziale drugim możemy zapoznać się z najbardziej znaczącymi nowonarodzonymi tradycjami i rytuałami. Czyli przede wszystkim - pochody pierwszomajowe ze wszystkimi ich aspektami. Ale też - Dożynki. Święto Odrodzenia Polski, czyli 22 lipca. Dzień Kobiet. Ważna dla kluczowego sektora gospodarki - Barbórka, ale też i cała masa różnych drobnych branżowych świąt, jak Dzień Młynarza, Dzień Naftowca czy Święto Kwitnienia Jabłoni. Czyny społeczne, o których niewielu już pamięta, a które może nie były wcale takim głupim pomysłem - z jednej strony przymusowe, z drugiej - na pewno pełniły funkcję integrującą i, o ile zarządzał nimi ktoś jako-tako rozsądny - służące ogółowi społeczeństwa. Autorka słusznie wspomina także o próbach walki z Kościołem poprzez, chociażby, wprowadzanie Dziadka Mroza, zakazywanie osobom urzędowym uczestnictwa w obrzędach, próby wprowadzenia święta pierwszego dzwonka zamiast pierwszej komunii. Z drugiej jednak strony, za błąd uważam traktowanie podkreślania tradycji ludowych jako prób laicyzacji świąt, czy też pretensje, że wskazywano pierwotne, pogańskie korzenie świąt chrześcijańskich. A już przywoływanie, że Berlioz z "Mistrza i Małgorzaty" właśnie za takie podejście stracił głowę pod tramwajem... jest absurdalne. Oprócz rytuałów państwowych były także święta prywatne - specyficznie rozwijały się przyjęcia imieninowe, autorka nie pomija także wszelkiego rodzaju przyjęć w zakładach pracy i biurach, dansingów, bali - od studniówkowych po sylwestrowe, a przede wszystkim - prywatek.
Kolejny rozdział poświęcony został tym, którzy swoimi sukcesami i osiągnięciami przyciągali uwagę tłumów. O ile część poświęcona sportowcom nie była dla mnie specjalnie odkrywcza, trudno nie znać takich nazwisk jak Szewińska, Szurkowski czy piłkarze "złotej jedenastki", o tyle opis osiągnięć kinowych i teatralnych można przeczytać ze sporym zainteresowaniem, także ze względu na anegdotki i drobne smaczki, o których niekoniecznie każdy musi wiedzieć, a z młodzieży to już raczej mało kto. Przewija się cała masa znakomitych nazwisk, do których, śmiem twierdzić, nijak się nie umywa 90 procent dzisiejszych "bohaterów" polskiej kinematografii, teatru czy telewizji, kreowanych przez media. Pod tym względem można, i chyba należałoby, postawić plus po stronie PRL-u. Z książki dowiadujemy się (choć oczywiście, pokrótce i w zarysie) choćby tego, jakie były kulisy produkcji "Misia" i pierwsze jego recenzje, o programach telewizyjnych takich jak "Kobra" czy "Tele-Echo", o wpływie seriali zachodnich i polskich na młodzież i resztę społeczeństwa. Choćby tacy "Czterej pancerni". Propagandowi - być może trochę tak. Ale czy ktoś sobie wyobraża, by obecnie, odnośnie jakiegokolwiek serialu polskiego, powstawały specjalne kluby miłośników? By dzieci i młodzież identyfikowały się z bohaterami, mówiąc, że chcą być tacy, jak oni? By produkowano zabawki z nim związane? Jeśli już, to chyba tylko kiczowate i tandetne amerykańskie produkcje mogłyby coś takiego osiągnąć. O kabaretach nawet nie ma co wspominać, Starsi Panowie czy Kabaret Olgi Lipińskiej, Kabaret Dudek, "Tey" Laskowika - również były na wyższym poziomie niż większość dzisiejszych. Inna sprawa, że duża w tym zasługa cenzury i samego paranoicznego ustroju - materiału do żartów nie brakowało, a konieczność przechytrzenia cenzorów wymuszała wysoki poziom intelektualny. W muzyce również nie brakowało atrakcji - oprócz pieśni propagandowych, mieliśmy choćby "Czerwone Gitary" z rekordową sprzedażą płyt i innych interesujących artystów, rozmaite festiwale (Sopot, Opole) - ale też i z drugiej strony dość ścisłe zamknięcie na zachód (z pewnymi wyjątkami) i brak kontaktu z tamtejszą muzyką rozrywkową.
Następny etap - wszechobecna propaganda. Nowomowa i zmiany języka. Zniknęli panowie, pojawili się towarzysze. Lud pracujący, wrogowie klasowi, zaplute karły reakcji. Modyfikowane podręczniki historii, pomijające pewne wydarzenia, niewygodne dla linii partyjnej i nadmiernie eksponujące te, które były z linią zgodne i słuszne. Indoktrynacja zaczynająca się już od szkoły podstawowej. Masowa cenzura z siedzibą na ulicy Mysiej. I przed każdym seansem w kinie - kronika filmowa, pokazująca wielkie sukcesy PRL-u. Masowo spotykane transparenty i plakaty, te ostatnie, mimo wszystko, bardzo wymowne i o dużej wartości artystycznej (a dużo niższej - treściowej). Przodownicy pracy. O dziwo, władzom udało się wykreować w miarę pozytywne nastawienie do zwykłej milicji (komiksy o kapitanie Żbiku, pies Cywil, porucznik Borewicz), nie udała się ta sztuka z formacjami typu ORMO czy ZOMO - i nic w tym zresztą dziwnego. W tej sekcji przeczytamy także o wytworach polskiej techniki - samochodach (chociażby Syrenie lepszej od Mercedesa), samolotach, sprzęcie RTV. Niektóre z tych konstrukcji były nawet całkiem udane...
W dalszej części rozdziału można zapoznać się z ogólnymi założeniami przyjaźni polsko-radzieckiej, sojuszami gospodarczymi i militarnymi, które się z nią wiązały, a także z głównymi wrogami systemu - zachodnimi kapitalistami (pojawiającymi się nawet w literaturze młodzieżowej), warchołami, protestującymi w zakładach pracy, dywersantami, a nawet stonką ziemniaczaną! Do tego na dobro i szczęście społeczeństwa i ustroju socjalistycznego czyhali aferzyści, Kościół, bikiniarze, no i, last but not least, Żydzi...
Ostatni rozdział zawiera informacje o przywódcach PRL-u i innych wysoko postawionych postaciach, mających spory wpływ na codzienną rzeczywistość. Poznajemy zwięźle przedstawione biografie Bieruta, Bermana, Borejszy, Rokossowskiego, Cyrankiewicza, Światły, Gierka, Jaroszewicza, Urbana, Jaruzelskiego czy Rakowskiego, ale też Wyszyńskiego, Kuklińskiego czy Jana Pawła II. Autorka nie waha się pokazywać, jakimi sposobami tzw. komuniści doszli do władzy, opisywać fałszerstw wyborczych. Dowiemy się też, jak to polskie godło i hymn zostały uratowane przed zmianą na bardziej socjalistyczne i komu należy za to dziękować (co może być... dość szokujące). Czystki partyjne, sklepy z żółtymi firankami, punkty za pochodzenie społeczne - a także systemy kartkowe i podwyżki cen - to wszystko znajdziemy w tej części. A także wydarzenia marcowe, pacyfikacje stoczniowców i górników, KOR i stan wojenny. Jak również absurdalne pomysły niektórych dygnitarzy, uważających, że znają się na wszystkim, a w praktyce - nie mających pojęcia o niczym. Z drugiej strony, w charakterystyce przynajmniej niektórych z omawianych przywódców, da się zauważyć także pewne cechy pozytywne, nie wszyscy są jednoznacznie negatywni. Zdecydowanym szkodnikom, takim jak Bierut czy Berman, są przeciwstawieni Gierek (olbrzymi rozwój, choć kosztem równie olbrzymiego zadłużenia - choć może nie od rzeczy byłoby wspomnieć, że zadłużenie obecnej Polski też sięga niebotycznych poziomów, a podobnego postępu nie widać...), czy nawet taki Jaruzelski, który jest ukazany nie jako zatwardziały komunista, lecz jako postać, która dla dobra Polski próbowała zrobić tyle ile mogła i umiała. A to, że ta ówczesna Polska była jaka była, podporządkowana ZSRR, to już zupełnie inna sprawa.
Podsumowując - PRL stanowił epokę bardzo kontrastową, którą można i należy badać w wielu aspektach, z wielu płaszczyzn, nie ograniczając się wyłącznie do jednego ideologicznego punktu widzenia. I opisywana książka nie aspiruje bynajmniej do miana poważnego naukowego opracowania, takie wymagałoby raczej wielu opasłych tomów, a nie 170 stron formatu zeszytowego. Niemniej jako takie ogólne, najbardziej podstawowe kompendium wiedzy i zbiorek ciekawostek - nadaje się całkiem dobrze. I wydaje mi się, że oprócz może niewielkich drobiazgów, udało się zachować obiektywizm, utrzymując się z dala zarówno od pochwalnych peanów, jak też od popularnego obecnie potępiania w czambuł wszystkiego, co się z PRL-em wiąże. Zdecydowanie dużo wyższy poziom, niż codzienny, dostępny w kioskach "Fakt". I jeśli ktoś miałby ochotę poczytać sobie o minionej epoce, czy to w celach poznawczych, czy to dla odświeżenia wspomnień - to można. Szczególnie, jeśli znajdzie w przecenie za 9,90, bo cena oryginalna, o 10 zł wyższa, już może być nie do końca adekwatna.
Kolejny rozdział poświęcony został tym, którzy swoimi sukcesami i osiągnięciami przyciągali uwagę tłumów. O ile część poświęcona sportowcom nie była dla mnie specjalnie odkrywcza, trudno nie znać takich nazwisk jak Szewińska, Szurkowski czy piłkarze "złotej jedenastki", o tyle opis osiągnięć kinowych i teatralnych można przeczytać ze sporym zainteresowaniem, także ze względu na anegdotki i drobne smaczki, o których niekoniecznie każdy musi wiedzieć, a z młodzieży to już raczej mało kto. Przewija się cała masa znakomitych nazwisk, do których, śmiem twierdzić, nijak się nie umywa 90 procent dzisiejszych "bohaterów" polskiej kinematografii, teatru czy telewizji, kreowanych przez media. Pod tym względem można, i chyba należałoby, postawić plus po stronie PRL-u. Z książki dowiadujemy się (choć oczywiście, pokrótce i w zarysie) choćby tego, jakie były kulisy produkcji "Misia" i pierwsze jego recenzje, o programach telewizyjnych takich jak "Kobra" czy "Tele-Echo", o wpływie seriali zachodnich i polskich na młodzież i resztę społeczeństwa. Choćby tacy "Czterej pancerni". Propagandowi - być może trochę tak. Ale czy ktoś sobie wyobraża, by obecnie, odnośnie jakiegokolwiek serialu polskiego, powstawały specjalne kluby miłośników? By dzieci i młodzież identyfikowały się z bohaterami, mówiąc, że chcą być tacy, jak oni? By produkowano zabawki z nim związane? Jeśli już, to chyba tylko kiczowate i tandetne amerykańskie produkcje mogłyby coś takiego osiągnąć. O kabaretach nawet nie ma co wspominać, Starsi Panowie czy Kabaret Olgi Lipińskiej, Kabaret Dudek, "Tey" Laskowika - również były na wyższym poziomie niż większość dzisiejszych. Inna sprawa, że duża w tym zasługa cenzury i samego paranoicznego ustroju - materiału do żartów nie brakowało, a konieczność przechytrzenia cenzorów wymuszała wysoki poziom intelektualny. W muzyce również nie brakowało atrakcji - oprócz pieśni propagandowych, mieliśmy choćby "Czerwone Gitary" z rekordową sprzedażą płyt i innych interesujących artystów, rozmaite festiwale (Sopot, Opole) - ale też i z drugiej strony dość ścisłe zamknięcie na zachód (z pewnymi wyjątkami) i brak kontaktu z tamtejszą muzyką rozrywkową.
Następny etap - wszechobecna propaganda. Nowomowa i zmiany języka. Zniknęli panowie, pojawili się towarzysze. Lud pracujący, wrogowie klasowi, zaplute karły reakcji. Modyfikowane podręczniki historii, pomijające pewne wydarzenia, niewygodne dla linii partyjnej i nadmiernie eksponujące te, które były z linią zgodne i słuszne. Indoktrynacja zaczynająca się już od szkoły podstawowej. Masowa cenzura z siedzibą na ulicy Mysiej. I przed każdym seansem w kinie - kronika filmowa, pokazująca wielkie sukcesy PRL-u. Masowo spotykane transparenty i plakaty, te ostatnie, mimo wszystko, bardzo wymowne i o dużej wartości artystycznej (a dużo niższej - treściowej). Przodownicy pracy. O dziwo, władzom udało się wykreować w miarę pozytywne nastawienie do zwykłej milicji (komiksy o kapitanie Żbiku, pies Cywil, porucznik Borewicz), nie udała się ta sztuka z formacjami typu ORMO czy ZOMO - i nic w tym zresztą dziwnego. W tej sekcji przeczytamy także o wytworach polskiej techniki - samochodach (chociażby Syrenie lepszej od Mercedesa), samolotach, sprzęcie RTV. Niektóre z tych konstrukcji były nawet całkiem udane...
W dalszej części rozdziału można zapoznać się z ogólnymi założeniami przyjaźni polsko-radzieckiej, sojuszami gospodarczymi i militarnymi, które się z nią wiązały, a także z głównymi wrogami systemu - zachodnimi kapitalistami (pojawiającymi się nawet w literaturze młodzieżowej), warchołami, protestującymi w zakładach pracy, dywersantami, a nawet stonką ziemniaczaną! Do tego na dobro i szczęście społeczeństwa i ustroju socjalistycznego czyhali aferzyści, Kościół, bikiniarze, no i, last but not least, Żydzi...
Ostatni rozdział zawiera informacje o przywódcach PRL-u i innych wysoko postawionych postaciach, mających spory wpływ na codzienną rzeczywistość. Poznajemy zwięźle przedstawione biografie Bieruta, Bermana, Borejszy, Rokossowskiego, Cyrankiewicza, Światły, Gierka, Jaroszewicza, Urbana, Jaruzelskiego czy Rakowskiego, ale też Wyszyńskiego, Kuklińskiego czy Jana Pawła II. Autorka nie waha się pokazywać, jakimi sposobami tzw. komuniści doszli do władzy, opisywać fałszerstw wyborczych. Dowiemy się też, jak to polskie godło i hymn zostały uratowane przed zmianą na bardziej socjalistyczne i komu należy za to dziękować (co może być... dość szokujące). Czystki partyjne, sklepy z żółtymi firankami, punkty za pochodzenie społeczne - a także systemy kartkowe i podwyżki cen - to wszystko znajdziemy w tej części. A także wydarzenia marcowe, pacyfikacje stoczniowców i górników, KOR i stan wojenny. Jak również absurdalne pomysły niektórych dygnitarzy, uważających, że znają się na wszystkim, a w praktyce - nie mających pojęcia o niczym. Z drugiej strony, w charakterystyce przynajmniej niektórych z omawianych przywódców, da się zauważyć także pewne cechy pozytywne, nie wszyscy są jednoznacznie negatywni. Zdecydowanym szkodnikom, takim jak Bierut czy Berman, są przeciwstawieni Gierek (olbrzymi rozwój, choć kosztem równie olbrzymiego zadłużenia - choć może nie od rzeczy byłoby wspomnieć, że zadłużenie obecnej Polski też sięga niebotycznych poziomów, a podobnego postępu nie widać...), czy nawet taki Jaruzelski, który jest ukazany nie jako zatwardziały komunista, lecz jako postać, która dla dobra Polski próbowała zrobić tyle ile mogła i umiała. A to, że ta ówczesna Polska była jaka była, podporządkowana ZSRR, to już zupełnie inna sprawa.
Podsumowując - PRL stanowił epokę bardzo kontrastową, którą można i należy badać w wielu aspektach, z wielu płaszczyzn, nie ograniczając się wyłącznie do jednego ideologicznego punktu widzenia. I opisywana książka nie aspiruje bynajmniej do miana poważnego naukowego opracowania, takie wymagałoby raczej wielu opasłych tomów, a nie 170 stron formatu zeszytowego. Niemniej jako takie ogólne, najbardziej podstawowe kompendium wiedzy i zbiorek ciekawostek - nadaje się całkiem dobrze. I wydaje mi się, że oprócz może niewielkich drobiazgów, udało się zachować obiektywizm, utrzymując się z dala zarówno od pochwalnych peanów, jak też od popularnego obecnie potępiania w czambuł wszystkiego, co się z PRL-em wiąże. Zdecydowanie dużo wyższy poziom, niż codzienny, dostępny w kioskach "Fakt". I jeśli ktoś miałby ochotę poczytać sobie o minionej epoce, czy to w celach poznawczych, czy to dla odświeżenia wspomnień - to można. Szczególnie, jeśli znajdzie w przecenie za 9,90, bo cena oryginalna, o 10 zł wyższa, już może być nie do końca adekwatna.
zaapraszam do współpracy z cafejka.com
OdpowiedzUsuńWitam, jakiego rodzaju by to miała być współpraca? Mogę zamieścić baner cafejki w zamian za zamieszczanie moich recenzji w serwisie.
Usuń