Nagłówek reklamowy

czwartek, 7 listopada 2013

"Dziewczynka z majowymi kwiatkami" - Karin Wahlberg

 
    Kryminał, podobno bestsellerowy. W akcję wkraczamy od środka, w momencie, gdy przesłuchiwana jest osoba, która odnalazła ciężko ranną sąsiadkę. Ofiarą jest blisko 70-letnia kobieta, Doris Västlund, lokatorka domu zamieszkiwanego przez wiele innych osób. I zaraz po przesłuchaniu przeskakujemy do dwóch dziewczynek - Viktorii i Liny, które sprzedają majowe kwiatki, poruszając się na rowerach. Viktoria ma pecha, potrącona przez samochód trafia właśnie do tego domu. I czekając, aż ktoś po nią przyjedzie - chodzi po mieszkaniach i sprzedaje resztkę kwiatków. Następuje opis śledztwa w sprawie morderstwa (kobieta umiera w szpitalu). Policjanci nie potrafią odnaleźć sprawcy, a sytuacja dodatkowo się komplikuje w momencie, kiedy Viktoria znika bez śladu. Teraz mają na głowie już dwa śledztwa.
     Autorka prowadzi narrację wielowątkowo. Przeskakuje między poszczególnymi policjantami, jedną z głównych ról odgrywa także lekarka, prywatnie żona komendanta policji, który chwilowo ma urlop i śledztwa nie prowadzi. Początkowo wydaje się, że obu spraw nic nie łączy i takie wrażenie można mieć przez 80% książki. Cała akcja przyspiesza pod sam koniec i okazuje się, że jednak wprost przeciwnie, a obie sprawy są ze sobą ściśle związane. Policjanci muszą się zagłębić w skomplikowaną sieć powiązań międzysąsiedzkich, sprawdzić, co który z sąsiadów ukrywa i dlaczego. A sama zagadka wyjaśnia się w sposób zupełnie nieprzewidywany, po tym, jak pewien emeryt dzwoni z informacją, że chyba ktoś się włamał do sąsiedniego domku, zresztą całkiem oddalonego od głównego miejsca akcji. Policjanci wysłani do zbadania tej sprawy trafiają na uzbrojonego złoczyńcę, jeden z nich zostaje postrzelony, zaś towarzysząca mu policjantka zapamiętuje numer rejestracyjny i właściwie od razu kończy całe śledztwo. Okazuje się, że motyw istniał, bo ofiara była bardzo humorzasta, a do tego wykorzystywała finansowo swojego przyjaciela z dawnych lat. A dziewczynka została porwana, bo widziała jedną z córek owego przyjaciela, obecną na miejscu zbrodni

     Książki mimo wszystko nie oceniam zbyt wysoko. Czyta się ją, przez większą część, ze sporymi trudnościami. Autorka prowadzi narrację chaotycznie, zbyt często przeskakując z jednego wątku na drugi, co sprawia, że czytelnikowi trudno się skupić na akcji. Sposób, w jaki zostaje rozwiązana zagadka też trochę przypomina mi deus ex machina - w sprawie morderstwa Doris policja nie ma żadnych informacji, prawie całą energię skierowała na poszukiwania zaginionej Viktorii, organizuje wielkie poszukiwania, i nagle informacja o zwykłym podejrzeniu włamania, które okazuje się kluczem do całej intrygi. Nie mówię, że niemożliwe, ale chyba dość dalekie od prawdopodobieństwa. Co jeszcze - jakoś tak chyba nadmierne stężenie problemów społecznych. Rozwód - jest. Samotny mężczyzna, mający dziesiątki kochanek i co najmniej kilkoro dzieci, o których nie wie - jest. Aborcja na życzenie, w ciągu 3 dni - jest. Przemoc domowa - jest. Pedofilia - jest. Mniejszości etniczne - są. Ojciec na urlopie macierzyńskim - jest. Oczywiście nie mam nic przeciwko podejmowaniu tych zagadnień, ale wydaje mi się, że przynajmniej parę z nich zostało wprowadzone na siłę, po to, żeby pokazać, że są zauważane, natomiast fabuła mogłaby się bez nich obejść. Zwłaszcza wątek pedofilski - zaczęty, ale książka się kończy, zanim policja zrobi z nim cokolwiek. Tymczasem zakończenie go w odpowiedni sposób nie zajęłoby raczej więcej niż kilkadzieścia stron i mogłoby zatuszować przynajmniej część niedostatków. 
     Poczytać - da się. Ale przez większość książki nie czyta się płynnie, czasem trzeba się cofać i przypominać sobie, kto jest kto, co z tego wynika i jak to się ma do fabuły. Być może, gdybym teraz czytał ją po raz drugi, wiedząc już, do czego zmierza akcja i kto jest kim, poszłoby dużo gładziej. Ale niespecjalnie mam na to, przynajmniej teraz, siłę i chęci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz