Sir Terry to jeden z moich ulubionych autorów. Oczywiście, pierwszym skojarzeniem jest Świat Dysku (Wenecjo, dziękuję!), ale tym razem nie będzie o nim... to znaczy będzie, ale nie na pierwszym planie. Tom "Mgnienie ekranu" daje czytelnikowi możliwość zapoznania się z opowiadaniami Pratchetta, napisanymi we wcześniejszych etapach jego twórczości. Większość z nich nie jest w żaden sposób związana z płaskim i kolistym światem na słoniach i A'Tuinie, nie są też wzajemnie powiązane. Warto docenić także, że do każdego opowiadania autor dorzuca co najmniej kilka zdań komentarza, wyjaśniającego, co się przyczyniło do ich powstania, z czym się autorowi kojarzą we wspomnieniach i tym podobne cenne uwagi odautorskie, pozwalające poczuć się jeszcze bliżej pisarza. A że opowiadań w tomie jest aż 32, każdemu z nich poświęcę przynajmniej kilka zdań. Na pierwszy ogień pójdą opowiadania, że tak się wyrażę, ziemskie. A zatem, gotowi do podróży przez twórczość sir Terry'ego?
Na pierwszy ogień - "Piekielny interes". Opowiadanie opublikowane w 1963, a konkretnie praca domowa, którą Terry stworzył jako 13-latek. Następnie sprzedana do czasopisma za 14 funtów - całkiem niezły początek kariery, prawda? Wszystko zaczyna się, kiedy w domu szefa agencji reklamowej zjawia się sam Diabeł i porywa go na dół. Nie, nie za grzechy. Po prostu piekło zionie pustkami, zaś Rogaty chce zamówić porządną kampanię reklamową. Niestety, ma pecha posłużyć się przy tym szantażem. A reklamowiec co prawda chce zarobić, ale sobie nie życzy, by ktoś mający wiedzę o jego małych przekrętach sobie chodził po świecie. Dlatego opracowuje zaiste szatański plan. Ostatecznie Diabeł dostaje swoje prawdziwe, okropne piekło, tylko czy aby na pewno jest z tego zadowolony? Jak na 13-latka, doskonałe.
"Rozwiązanie" - praca o rok późniejsza. Króciutkie opowiadanie, bazujące na, chyba znanym większości z Was, dowcipie o przemytniku rowerów.
"Obraz" - kolejny rok do przodu. Niecałe półtorej stroniczki. O tym, że sielski ziemski widoczek dla pozaziemców może być uosobieniem najgorszego koszmaru i horroru.
"Książę i kuropatwa" - już rok 1968. Wykorzystujące motyw brytyjskiej piosenki na święto Trzech Króli, w Polsce w zasadzie nieznanej. Dlatego podstawowe nawiązania są stracone, niemniej broni się całkiem nieźle jako baśń o królu mającym wyjątkowo dziwne wymagania.
"Rincemandle, gnom z Suchych Mokradeł" - rok 1973. Samotny gnom żyjący na wsi postanawia spróbować swojego szczęścia w mieście. Odnajduje inne gnomy, mieszkające w hipermarkecie. Niestety, choć na wierzch wychodzą tylko w nocy, ślady ich działalności zostają szybko wykryte. By nie ryzykować starcia z kotem i omijania trutek na szczury, postanawiają wrócić na wieś. Ciężarówką. Stu gnomów do kręcenia kierownicą, pięćdziesięciu do zmiany biegów, wielu do obsługi pedałów. Plus jeden dyrygujący nimi wszystkimi. Piękne wyzwanie dla wyobraźni. Wykorzystane następnie jako baza do "Nomów księgi wyjścia", a także jako pierwowzór Rincewinda.
"Prosimy o oddychanie krótkimi, mocnymi sapnięciami" - parodia polityczna. Wyobraźcie sobie, że zanieczyszczenie powietrza sięga poziomu dużo wyższego niż obecnie. Że świeże powietrze jest towarem wysoko deficytowym. Że istnieje Ministerstwo Świeżego Powietrza. A teraz wyobraźcie sobie przemówienie takiego ministra oraz rady, jakich może udzielać mieszkańcom Wielkiej Brytanii.
"Opowieści glastonburyjskie" - oczywiście, nawiązuje do "canterburyjskich". Wierszowane. O tym, jak kierowca zabrał autostopowiczów-hippisów, którzy palili marihuanę w czasie jazdy.
"Nie ma większego durnia niż stary dureń stojący w angielskiej kolejce" - kolejna parodia polityczna, tym razem w roli głównej - Ministerstwo Kolejek i komisja ds. Równych Prędkości. Ze zwróceniem uwagi na to, że często osoba zajmująca przy okienku czas przez pół godziny, blokuje miejsce kilku osobom z drobnymi sprawami, które łącznie mogłyby się uwinąć w czasie o połowę krótszym.
"Grru, dali mi ptaka" - akcja toczy się w fabryce, stylizowanej na radziecką. W której większość prac jest tak prosta i prymitywna, że zostały przekazane gołębiom. I został tylko jeden pojedynczy ludzki pracownik, który pisze list ze skargą na zaistniałą sytuację.
"Uwaga na monolity" - opowiadanie z elementami satyry na telewizję, rekonstruującą warunki życia ludzi z różnych epok. Unikać kiełbasy z epoki brązu, po tym, jak zaginął jeden z zespołów badawczych... No i odkryto już blisko 30 sposobów, w jakie na pewno NIE zbudowano Stonehenge...
"Wysokie Megi" - rok 1986, jedno z dłuższych opowiadań. Opiera się na bardzo interesująco przedstawionej koncepcji milionów, jeśli nie miliardów równoległych światów. Najbliższe spośród nich, różnią się między sobą tylko minimalnymi szczegółami, które wszak przy wzroście odległości się kumulują w bardzo wyraźny sposób. A ludzkość nauczyła się między tymi światami poruszać, choć nie przychodzi jej to łatwo. Głównym bohaterem jest Linsay, który żyje bardzo, bardzo daleko od głównej Ziemi, praktycznie na samej krawędzi. W jego świecie w planetę uderzyła Pięść - kometa lub asteroida, przyczyniając się do olbrzymich zniszczeń. Kilka światów dalej - Ziemia została już zniszczona. Żyje tam, w Wysokich Megach zupełnie sam, jedynie w towarzystwie superpawianów, wykazujących pierwsze oznaki inteligencji. Aż tu nagle z bazy badawczej położonej w innym, choć nie tak dalekim, świecie, przeskakuje para ludzi. Którzy próbują się nawzajem zabić. Jak się okazuje, na tej prawdziwej, oryginalnej Ziemi, doszło do zmian geopolitycznych. Państwa próbują kolonizować także oboczne światy, niekoniecznie jednak respektując swoje granice... Ostatecznie kończy się tym, że Linsay podejmuje decyzję, by z pomocą swoich wpływów zakazać wstępu do swojego świata i pozwolić pawianom próbować... Opowiadanie wyewoluowało potem w powieść "Długa Ziemia".
"Karta świąteczna z kopertą - 20 pensów" - niby wesoło, niby święta - a jednak horror. O tym, jak pasażerowie dyliżansu nagle znaleźli się w świecie namalowanym na kartce świątecznej i co z tego wynikło.
"Inkublamaż" - drabble, czyli specjalny typ utworu. 100 słów, ani jednego mniej, ani więcej. Czarownik chce się zemścić na wiedźmie i nasyła na nią inkuba. Zapomina jednak, że prawami magii nie przekroczy własnych ograniczeń fizycznych...
"Ostateczna nagroda" - bardzo oryginalna koncepcja. Mamy autora powieści fantastycznych, cyklu o wojowniku Erdanie. Pod wpływem kłótni z dziewczyną w kolejnym tomie zabija swojego bohatera. Ma jednak pecha, gdyż ten, po śmierci, zjawia się przed swoim stwórcą w oczekiwaniu na spełnienie obietnic rajskich wizji. Czyli ucztowania i hulania po wieczność. Dogger próbuje go ucywilizować i odesłać tam, skąd przybył, jednak wszystko idzie nie tak. Ostatecznie Erdan przejmuje dziewczynę Doggera i sam pisze o nim książkę, czyniąc go Kevinem, Bardem Pieśni...
"Gramofony nocy" - zapis monologowych zeznań do policjanta. Zeznający miał przyjaciela-kolekcjonera muzyki, Wayne'a. Który dążył do tego, by mieć każdą z kiedykolwiek wydanych płyt. I miał ich całe mnóstwo. Potem wspólnie organizowali dyskoteki na zamówienie, zaś ich klienci byli bardzo zadowoleni. I na jednej z takich dyskotek pojawił się, niewidoczny dla nikogo prócz Wayne'a, Kolekcjoner Kompletny. Który miał w swojej kolekcji Presleya, Holly'ego, Morrisona, Hendriksa, Lennona, a nawet kompozytorów z XVII wieku... Sala dyskotekowa eksploduje i płonie, zaś ślad po Waynie znika...
"#IFDEFDEBUG + ISTNIENIE/WYSTARCZA + CZAS" - świat wirtualnej rzeczywistości. Ludzie podłączają się do niej masowo, modyfikują odbierane wrażenia. W skrajnych przypadkach umierają, wpięci w aparaturę. I technik, który takie urządzenia naprawia. Staje przed koniecznością odgadnięcia przyczyny śmierci pewnej wpływowej osoby. Pozornie niezbyt trudna sprawa komplikuje się, gdy w sąsiednim pokoju odnalezione zostaje ciało młodej kobiety. Technik odkrywa, że oboje odtworzyli siebie jako wirusy w rzeczywistości wirtualnej...
"Hollywoodzkie kurczaki" - podobno na faktach. A do tego wykorzystujące historię "dlaczego i jak kura przeszła przez ulicę". Zaczyna się zwykłym wypadkiem drogowym. Ciężarówka wioząca kury rozbija się na skrzyżowaniu. Część ucieka na wolność i przeżywa. Zadomawia się w trudnym otoczeniu. Ewoluuje. Rozwija naukę i technikę, buduje maszynę. Po 17 latach wszystkie kury znalazły się na drugiej stronie szosy...
"Tajna księga umarłych" - wiersz poświęcony śmierci zwierząt domowych.
"Raz na zawsze" - połączenie wątku podróży w czasie ze zmodyfikowanymi legendami arturiańskimi i światem równoległym. Jest nawet Excalibur, czemu nie. I tylko rycerz Artur okazuje się być rycerką Ursulą, Niedźwiedzicą...
"KPM" - o komputerze wierzącym w świętego Mikołaja, który spotkał się z nim osobiście i dostał od niego prezent - małego pluszowego misia, położonego na klawiaturze. Jeśli go zabrać, komputer odmawia pracy i się wyłącza, z czym żaden serwisant nie potrafi nic zrobić.
"Sir Joshua Serwitut: nota biograficzna" - próba napisania życiorysu postaci z epoki elżbietańskiej wyłącznie na podstawie portretu. Historia nieudolnego żeglarza, pechowca, zarządcy latryn.
Następnie pojawiają się teksty ściśle związane ze Światem Dysku:
"Trollowy most" - stary wojownik, Cohen Barbarzyńca, postanawia dokonać ostatniego bohaterskiego czynu, którego jeszcze nie dokonał - stoczyć zwycięski bój z trollem spod mostu. Okazuje się to nie takie proste, ponieważ trolle już dawno zrezygnowały z niedochodowego pobierania myta, przeniosły się do miast i znalazły lepsze zajęcia. W końcu odnajduje jednego, imieniem Mika, żyjącego w skrajnej biedzie, z żoną, czyniącą mu ciągłe wyrzuty z powodu przywiązania do tradycji, i dziećmi. Mika jest szczęśliwy ze spotkania, bo zawsze marzył o tym, by zostać zabitym przez słynnego Cohena i trafić do pieśni i legend. Rozczarowuje się trochę, dowiadując się, że barbarzyńca wcale nie chciał go zabić, a co najwyżej strącić z mostu i obrabować. Niestety, obrabować nie było z czego. Cohen odjeżdża w siną dal, oddawszy wcześniej Mice całe posiadane przy sobie złoto.
"Teatr okrucieństwa" - opowiadanie z wątku Straży. Podopieczni Vimesa mają rozwiązać zagadkę brutalnego morderstwa pana Slumbera, właściciela wędrownego teatrzyku. Czyni to Marchewa, uzyskując zeznanie od Śmierci. Okazuje się, że morderstwa nie było...
"Rybki małe ze wszystkich mórz" - tym razem cykl wiedźmowy. Nadchodzi coroczny czas Prób - swojego rodzaju konkursu dla wiedźm, w którym pokazują one opracowaną przez siebie magiczną sztuczkę. Co roku wygrywa babcia Weatherwax, z olbrzymią przewagą nad resztą uczestniczek. W tym roku miało być podobnie. Ale... tym razem samozwańczy komitet organizacyjny udaje się z wizytą do Niani Ogg. Z prośbą, by nakłoniła swą przyjaciółkę do rezygnacji z udziału, przejścia w stan spoczynku, dania szans innym i niepodkopywania ich morale. Ostatecznie komitet musi spróbować zrobić to osobiście. A nawet sugeruje, że Esma Weatherwax powinna stać się milsza, bo boją się jej wszystkie czarownice w okolicy... O dziwo, po pewnym namyśle, Babcia postanawia wziąć sobie do serca ich słowa. Staje się miła dla ludzi. Pomocna. Życzliwa. Tylko nikt jej nie wierzy, a wszyscy wietrzą podstęp i drugie dno. Odrzucają prezenty, nie chcą korzystać ze wskazówek. Także czarownice, miast walczyć o wygraną, obawiają się jakiejś pułapki zastawionej przez Esmę. Do tego stopnia, że pomimo zaopatrzenia w liczne amulety, mające przynosić szczęście, żadnej z nich nie udaje się zaprezentować swojej sztuczki... Na zakończenie babcia się pojawia na festynie, dokonuje podpalenia stosu przeznaczonego na ognisko i wszyscy dobrze się bawią. Wycięty fragment tego opowiadania znalazł się w osobnym dodatku na ostatnich stronach książki.
"Hymn Ankh-Morpork" - tytuł mówi sam za siebie. W drugiej zwrotce sporo mruczenia i niewyraźnego hna hnah nahn, bo przecież prawdziwi patrioci znają tylko pierwszą zwrotkę...
"Zapiski medyczne" - przygotowane na konwent fanów, fragment publikacji Gildii Cyrulików i Chirurgów AM. Opisuje specyficzne i oryginalne jednostki chorobowe występujące w Wielkim Wahooni, takie jak syndrom Florabundiego, scroopizm czy signitus.
"Łups: perspektywa historyczna" - czyli krótki esej o historii gry w Łupsa, mającej skanalizować wzajemną i odwieczną niechęć między trollami a krasnoludami.
"Kilka słów lorda Havelocka Vetinariego" - o zaletach AM i nawiązaniu współpracy partnerskiej z ziemskim miastem Wincanton.
"Śmierć i co potem" - Śmierć przychodzi, by zabrać w ostatnią drogę filozofa, a takie wizyty są wyjątkowo uciążliwe i irytujące... Ale z filozoficznego punktu widzenia istnienie nieba i piekła zostało w stu procentach udowodnione. Co prawda, nie tak, jak sobie to różne religie wyobrażają, niemniej - wchodzę w to.
"Kolegialne odrzucanie demonicznych spisków" - przeznaczone dla "The Times" i jego dodatku o szkolnictwie wyższym. Czyli Niewidoczny Uniwersytet, któremu urzędnik Patrycjusza zasugerował zmiany w systemie przyjmowania nowych studentów i prowadzenia ich edukacji. Sprzeczne z tradycją, a przede wszystkim z poglądami i chęciami samych magów. Sprawa zostaje rozwiązana metodą przeczekiwania, herbaty i ciasteczek.
"Protokół zebrania założycielskiego Federacji Skautów Ankh-Morpork" - skauting ma być rozwiązaniem na problemy z przestępczością wśród krasnoludziej i trollowej młodzieży miejskiej. Dyskutują przede wszystkim Vetinari oraz Marchewa.
"Karty kolekcjonerskie z gwiazdami Ankh-Morporskiego Związku Piłki Kopanej" - w nawiązaniu do "Niewidocznych Akademików". Jeśli w Świecie Kuli fani zbierają wszelkiego rodzaju karty z wizerunkami gwiazd futbolu, dlaczego nie miano by robić tego samego w Świecie Dysku? A że spora część przedstawionych kopaczy ma tytuły profesorskie lub doktorskie wielu magii? To przecież nic nie szkodzi, gracze innych drużyn również mają swoje miejsce w talii...
Tom jest bardzo różnorodny i dla każdego znajdzie się w nim coś miłego i godnego uwagi. Zarówno miłośnicy "twardej" sci-fi, jak i sympatycy fantasy powinni być zadowoleni z lektury. Ci, którzy do tej pory nie pałali sympatią akurat do tych gatunków... mają wspaniałą szansę spróbować się do nich przekonać. Sir Terry jest mistrzem w swoim fachu, oprócz tworzenia interesującej fabuły, potrafi w tym cieście poumieszczać smakowite rodzynki nawiązań - do innych utworów literackich, do kultury popularniej i mniej popularnej, do Świata Kuli jako takiego - puszczając w ten sposób oko do czytelnika i dając mu wiele satysfakcji przy ich smakowaniu. Choć trzeba przyznać, że niektóre z tekstów dyskowych są bardzo hermetyczne i kierowane już ściśle do miłośników, a nawet fanatyków tego cyklu. I ci, którzy do tego grona nie należą, powinni najpierw się z nim zapoznać. A jeśli się nie spodoba - po prostu ominąć, bez wielkiego uszczerbku dla całego tomu.
I jak zawsze przy książkach Pratchetta - wielkie chapeau bas dla Piotra W. Cholewy, który doskonale i niezawodnie przekłada na język polski. Być może są kraje, gdzie miejscowi tłumacze radzą sobie z Pratchettem równie dobrze. Być może. Ale w porównaniu z tymi, których miałem okazję czytać, PWC jest znakomity, bezkonkurencyjny i wciąga innych nosem. Tak po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz