Nagłówek reklamowy

poniedziałek, 14 października 2013

"Krew z krwi Jezusa" - Laurence Gardner

   
 Tytuł mógłby wskazywać, że mamy do czynienia z jakąś książką o tematyce religijnej. Jest tak, ale i nie jest tak. Ujmując treść w kilku słowach - "Kod Leonarda", tylko w wersji naukowej. Chociaż to, oczywiście, spłycenie. Autor prezentuje bowiem alternatywną interpretację faktów przedstawionych w Biblii (i nie tylko w niej), popierając to obszerną bibliografią. Przedstawia związki chrześcijaństwa (a wcześniej judaizmu) z religiami pogańskimi, ze szczególnym uwzględnieniem wierzeń egipskich. Wyjaśnia wiele zdarzeń biblijnych (w tym cuda), interpretując je jako język ezopowy, mający na celu ukrycie prawdy przed rzymskimi prześladowcami. Pokazuje, w jaki sposób wskrzeszenie Łazarza, zmartwychwstanie i cały opis męki Jezusa odnoszą się wyłącznie do ich symbolicznej roli w ówczesnej społeczności religijnej. Według niego Maria nie była dziewicą w sensie fizycznym, Jezus miał żonę i dzieci, a jego potomstwo przeżyło i uciekło do Europy Zachodniej. Autor omawia rolę Jezusa i Józefa z Arymatei w rozwoju kościoła irlandzkiego oraz w powstaniu dynastii Merowingów, wykazuje także ich związek z celtyckimi władcami i legendami o królu Arturze. Twierdzi, że Kościół Katolicki dopuszczał się wielokrotnie manipulacji, zmieniających pierwotny przekaz Jezusa i jego uczniów, a także za wszelką cenę starał się ograniczyć rolę kobiety (zwłaszcza Marii Magdaleny) w przekazach. W jego wywodach pojawiają się druidzi, karty tarota, templariusze (wraz z magiczną matematyką, opartą na systemie dwunastkowym), Makbet i Banko, purytanie Cromwella i jeszcze kilka postaci historycznych. Według autora do dziś żyją potomkowie dynastii Stewartów/Stuartów, którzy pochodzą bezpośrednio od Jezusa i Józefa z Arymatei. Bibliografia do książki liczy kilkanaście stron, w załącznikach można znaleźć drzewa genealogiczne wszystkich śledzonych przez autora linii.
     Ocenić tę książkę nie jest łatwo. Osobiście uważam, że dopóki autor się koncentruje na czasach Jezusa (przedstawianego przede wszystkim jako władcę służącego swojemu narodowi), odkrywa czytelnikowi zwyczaje i tradycje ówczesnej społeczności żydowskiej i pokazuje, jak można interpretować Ewangelie nie odwołując się do sił nadprzyrodzonych, wszystko wydaje się racjonalne i, kolokwialnie mówiąc, trzymające się kupy. Przy omawianiu późniejszych epok pozornie wszystko też wygląda ładnie, ale sposób przedstawienia już mi trochę pachnie Dänikenem, o którym zresztą p. Gardner wspomina w przypisach. Być może wszystko da się uzasadnić na bazie bibliografii i podeprzeć naukowymi autorytetami. Nie wiem, nie mam dostępu do tych książek. Jednak do czasów późnorzymskich nie mam specjalnych oporów, by przyjąć autorską interpretację faktów. 
     Opinie o książce na pewno będą bardzo różnorodne i silnie uzależnione od tego, jaki kto ma stosunek już nawet nie do wiary, ale do religii chrześcijańskiej i jej tradycji. Sceptycy odnajdą w niej potwierdzenie swojego sceptycyzmu, wierzący sercem - wciąż będą poszukiwać prawdy w tekście swojej Księgi, zaś wierzący wyłącznie w Kościół wyklną tę książkę i autora, wyzywając go od belzebubów i bezbożników, podnoszących rękę na ich świętości. Ze swojej strony zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. A być może nawet dotarcia do tekstów źródłowych i wyciągnięcia własnych wniosków, jeśli się komuś będzie chciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz