Nagłówek reklamowy

środa, 26 lutego 2014

"Zarys historii sportu samochodowego" - Jan A. Litwin

    Przeciętny, weekendowy kibic zainteresował się bliżej Formułą 1, kiedy przebił się do niej Robert Kubica. Od razu - Kubicomania, wysyp domorosłych specjalistów od F1 na każdym kroku. Gdy uległ wypadkowi w rajdzie - uwielbienie przerodziło się w oblewanie pomyjami, a gdy powrócił na trasy rajdowe - nagle wszyscy popisują się wiedzą o rajdach i udają ekspertów. Oczywiście, nie mam na myśli tych, którzy są zainteresowani naprawdę, a ich wiedza nie jest tylko powierzchowna... W każdym razie, czy się jest miłośnikiem weekendowym, czy też prawdziwym pasjonatem sportu samochodowego, warto udać się na poszukiwania tej książki, przeczytać od deski do deski, a potem przydzielić jej jedno z honorowych miejsc na półce. 
    Biorąc pod uwagę czas jej wydania (1992), kiedy to jeszcze Internet w Polsce był towarem prawie że bajkowym, a już na pewno niedostępnym przeciętnemu Kowalskiemu, stanowi ona prawdziwe arcydzieło. Dostarcza czytelnikowi mnóstwa informacji - zarówno suchych statystyk, jak i tych podanych w formie wciągającej narracji. A opisuje całą historię sportu motorowego - od pierwszych, dziś wywołujących uśmiech rozrzewnienia, zawodów w XIX wieku, po w pełni profesjonalny i zawodowy sport roku 1990.

     Kompozycja książki cechuje się dwuosiowością. Dominantą jest podział chronologiczny i na tej podstawie autor wydziela 7 swojego rodzaju epok w rozwoju sportu motorowego. Dodatkowo każda z owych epok ma swoje podrozdziały: zarys historyczny całej epoki, następnie bardziej szczegółowy opis wydarzeń w Europie (z podziałem na poszczególne "dyscypliny"), w USA i na pozostałych kontynentach, a wisienką na torcie są opisy najważniejszych samochodów oraz biografie najwybitniejszych kierowców danych czasów. Jedynie lata 1894-1903 i 1904-1914 nie mają tak szczegółowych podziałów, a to dlatego, że wówczas automobilizm, nie tylko sportowy, wciąż raczkował.
     Autor zabiera nas w magiczną podróż, w której będziemy się ścigać na różnych torach u boku mistrzów kierownicy, będziemy przemierzać boczne drogi i bezdroża podczas rajdów, będziemy śledzić ewolucję pojazdów, przepisów, obyczajów wyścigowych. Będziemy świadkami zaciętej walki Laudy z Huntem czy Prosta z Senną, zawitamy i na amerykańskie 500-milowce, pokonamy Gran Premio Argentina, by na sam koniec zmierzyć się z próbami pobicia rekordu szybkości na lądzie - a będą tam, oprócz zwykłych spalinowych, także pojazdy elektryczne, parowe, a ostatnio nawet odrzutowe i rakietowe...
     Książkę uzupełnia też zbiór wyników wyścigów i rajdów z ponad stuletniej historii - każdy rok, każdy "podiumowicz", każda przeciętna szybkość. Masa technicznych szczegółów konstrukcyjnych. Wspomnienia z najbardziej zapadających w pamięć zawodów. Po prostu wszystko, co każdy fan sportu samochodowego wiedzieć musi, powinien, chce - i dużo, dużo więcej. Dlatego jest to pozycja absolutnie obowiązkowa, i nie zmieniają tej oceny drobne i sporadyczne błędy merytoryczne (Roberto Moreno był Brazylijczykiem, nie Argentyńczykiem). A po lekturze chyba każdego najdzie refleksja na temat współczesnej F1 - czy dzisiejsi bohaterowie torów nie są już nadmiernie uzależnieni od inżynierów, od telemetrii, od wszelkiego rodzaju udogodnień? Czy nadal to kierowca jest najważniejszy, czy też stanowi już tylko jeden z ważniejszych dodatków do samochodu? 
     A do tego wszystkiego - cała masa archiwalnych, pięknych zdjęć. Stare (albo nawet bardzo stare) samochody, portrety kierowców, mapy torów - wszystko to dodatkowo pozwala nam poczuć atmosferę lat minionych, kiedy to - przynajmniej moim zdaniem - wyścigi były o wiele ciekawsze. Choć, co również prawdą - bardziej niebezpieczne...
     W internecie można tę książkę upolować. Ale najczęściej jej starsze wydanie, z 1980 roku. Nie powiem, że nie warto. Ale dużo lepiej poszukać nowszego, rozszerzonego, uzupełnionego - choć, jak sądzę, jest to już jeśli nie całkiem biały, to przynajmniej szary kruk. Bo o inne kompleksowe opracowanie lat 80 - bardzo trudno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz