Kolejny, świeżutki, jeszcze pachnący drukarnią, tom Encyklopedii Piłkarskiej "FUJI" zawitał do mnie w poniedziałek. Jest to druga część serii mundialowej (i tak, wiem, że właściwie powinienem najpierw napisać coś o części pierwszej. Ale po pierwsze primo, czytanie ponad 6000 krótkich notek biograficznych jest dość monotonne, jeśli czynić to ciurkiem, a po drugie primo, secundo znaczy, mam zamiar przestudiować je bardzo dokładnie i szczegółowo przekazać autorowi swoje spostrzeżenia w kwestiach takich jak literówki, transkrypcja ewentualnie bułgarskie tradycje imiennicze). Wracając do niniejszej książki - mistrzostw świata w historii zdążyło już być tyle, że ich opracowanie zdecydowanie przekracza pojemność jednego tomu (o ile nie chcemy otrzymać gigantycznej i mało poręcznej cegły), więc w tym poczytamy sobie jedynie o latach 1930 (a nawet o paru latach wcześniejszych...) - 1978. Wybór takiej, a nie innej cezury czasowej jest logiczny i prosty do zrozumienia - otóż od 1982 roku autor wszystkie mundiale obserwował już osobiście, na żywo i na miejscu. A to, co zna tylko z telewizji, opowiadań i żmudnych poszukiwań archiwalno-dziennikarskich - zawarł w tym tomie.
Jak uzyskać przepis na doskonałą piłkarską książkę dokumentalną? Otóż, teoria jest prosta. Mianowicie: statystyki w dużej ilości (wszystkie mecze eliminacyjne + strzelcy bramek, daty, miejsca, tabele, mecze finałowe - to samo + jeszcze składy, do tego wszelkie ciekawostki - a to, kto strzelił bramkę numer ileś tam, a to, kto pierwszy w historii MŚ obejrzał czerwoną kartkę (jako ciekawostkę podam, że nie był to bynajmniej piłkarz...), a to - jakimi piłkami grano na poszczególnych mistrzostwach. Do tego dorzucamy element najważniejszy - czyli opis tekstowy, oprócz co dramatyczniejszych meczów przedstawiający także najrozmaitsze smaczki (np. dlaczego drużyny z Afryki masowo się wycofały z eliminacji do MŚ w 1966, który działacz był przeciwny idei powstania Mistrzostw Świata i dlaczego, jakie były losy Złotej Nike, albo które ekipy płynęły na pierwszy mundial w historii na jednym i tym samym statku z Europy). Całość, dla smaku, okraszamy mnóstwem archiwalnych zdjęć, nierzadko wcześniej niepublikowanych, pozwalających wyobrazić sobie, jak te rozgrywki wyglądały w dawnych, zamierzchłych wręcz czasach, kiedy o przekazie telewizyjnym (a czasem nawet radiowym!) jeszcze nikomu się nie śniło.
Starsi czytelnicy (mniej więcej w wieku 45+) mogą dzięki tej książce powrócić do lat młodości i ponownie przeżyć fascynujące chwile emocji, związanych z turniejami. Młodsi - tym bardziej powinni poczytać, by w pełni zdać sobie sprawę, jak wiele przemian (czy zawsze korzystnych, to już kwestia na zupełnie inne, wcale nie mniej obszerne opracowanie) przeszedł futbol i same mistrzostwa, by stać się ostatecznie skomercjalizowaną imprezą, obejmującą swym zasięgiem bez mała cały świat, od Brazylii po Tuvalu - co wcale nie oznacza, że przez to mniej ciekawą i emocjonującą. Kolejna obowiązkowa pozycja dla miłośników piłki nożnej. Po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz